Środa, 6 stycznia
No dobra, koniec tego obijania się. Ileż można tak emerycko spacerować. Czas zrealizować choć jedną porządną wycieczkę. Skoro jesteśmy w Nowym Targu to grzechem byłoby nie wejść na Turbacz. Prognoza na dziś jest niezła, choć słońce chyba nie ma zamiaru się pokazać. No cóż, liczymy że jednak jakieś tam widoki ze szczytu będą, bo panorama z Turbacza jest pierwszorzędna. Plan jest taki, aby wejść żółtym szlakiem z Kowańca i zejść zielonym przez Bukowinę Waksmundzką w to samo miejsce.
Po pokonaniu ok. 200m w górę wychodzimy ponad smog i w końcu pokazuje się niebieskie niebo. I od razu pojawiają się piękne widoki na Tatry. Hmm… czyli to wcale nie brzydka pogoda, a smog przyblokował nam słońce. Pewnie wczoraj było tak samo… W końcu można odetchnąć świeżym, jakby lżejszym powietrzem.
Podejście łącznie z postojami zajmuje nam prawie 3 godziny. Mocno wygłodniali docieramy do schroniska. Dziś dzień wolny od pracy to i turystów sporo. Niestety w międzyczasie niebo się dosyć zachmurzyło, ale i tak są niezłe widoki. Ze zdobycia szczytu rezygnujemy. I tak spod schroniska są lepsze widoki. A jak by widoków nam było mało wracamy chyba najbardziej widokowym szlakiem prowadzącym na Turbacz. Z okolic Bukowiny Waksmundzkiej rozciąga się piękna panorama na Tatry, Pieniny i okolice. Robimy dłuższy postój na zdjęcia i tym samym do samochodu dochodzimy praktycznie przed samym zmrokiem.
Czwartek, 7 stycznia
Dziś robimy wycieczkę krajoznawczą i jedziemy do naszych południowych sąsiadów zobaczyć jak wyglądają Tatry zimą po południowej stronie. No i muszę przyznać, że wyglądają zupełnie inaczej. Jesteśmy zaledwie 15km w linii prostej od Rusinowej Polany, gdzie byliśmy w niedzielę, ale krajobraz zupełnie inny, ponieważ jest biało. I tego śniegu jest całkiem sporo. Postanawiamy dojechać do Szczyrbskiego Jeziora i pokręcić się po okolicy. Jest tłumnie i gwarnie z powodu sporej ilości narciarzy, ale muszę przyznać, że Tatry od południowej strony dużo bardziej przypadają mi do gustu. Byliśmy tu już kila razy na długim letnim urlopie i atmosfera tu panująca bardziej mnie zachęca niż nasz kicz i wszędobylska tandeta, z którą kojarzy mi się Zakopane. Dodając do tego straszne korki, brak porządnej komunikacji miejskiej i wysokie ceny niestety mimo mojej miłości i dużego sentymentu do Polskich Tatr, Zakopane przegrywa.
Robimy sobie spacer po zamarzniętym jeziorze, co jest nie lada atrakcją. Z Jeziora Szczyrbskiego zrobiło się ogromne lodowisko. Ludzie jeżdżą na łyżwach, spacerują, lepią bałwany. Prawdziwa zima. Jest pięknie, ale jesteśmy na wysokości prawie 1400m n.p.m. co przekłada się na temperaturę. Długo nie wytrzymujemy na mrozie, więc na koniec dnia jedziemy ogrzać się do Smokowca do naszej ulubionej pizzerii (znalezienie przyzwoitej pizzy na Słowacji nie jest proste, ale da się znaleźć takie miejsca jak np. Pizzeria La Montanara).
Piątek, 8 stycznia
Wczoraj były doliny to na dziś w planach góry. Nie za duże. Takie w sam raz. Tak nam się wydawało. Na krótki spacer. Jedziemy na Słowcję do Zdziaru. Jest to malowniczo położona wioska, w dolinie, która oddziela Tatry od Magury Spiskiej. Nasz dzisiejszy cel znajduje się właśnie w tym drugim paśmie. Mamy zamiar wejść na Magurkę. To zaledwie 1:10h na szczyt.
Po wyjściu z samochodu obrywamy silnym zimnym podmuchem wiatru. Nic to, ruszamy na szlak. W planach jest małe kółeczko – wejście czerwonym szlakiem na Magrukę i zejście przez Priehrstie niebieskim szlakiem z powrotem do Zdziaru. Niestety po około 15 minutach podejścia przegrywam z wiatrem. Wieje tak mocno, że nie jestem w stanie się utrzymać na nogach. Z tego też powodu zarządzam odwrót.
No i znowu na szybko trzeba kombinować jakąś alternatywę. Kierunek Dolina Kościeliska. Stąd blisko nie jest. Do pokonania mamy ponad 40km. Musimy przejechać prawie całe Tatry wzdłuż. Ale liczymy na to, że jeśli jest to tak daleko stąd to warunki atmosferyczne również będą inne. I nie myliliśmy się. Robimy szybki spacer do schroniska z wjazdem kieszeniowym pod Smreczyński Staw. W schronisku robimy sobie przerwę i około 16 ruszamy w dół.
Sobota, 9 stycznia
To już nasz ostatni dzień pobytu w Nowym Targu. Postanawiamy go wykorzystać maksymalnie i jedziemy na wycieczkę objazdową po Magurze Spiskiej. Jest to niezwykle malowniczy zakątek. Łagodne wzgórza, polany, drogi wijące się pomiędzy nimi, no i te widoki na Tatry. Nasz pierwszy przystanek to już kultowe miejsce, czyli Pawliki – najwyżej położone osiedle w Polsce (na 1018m n.p.m.). Roztacza się stąd przepiękna panorama na Tatry.
Drugi przystanek to przełęcz nad Łapszanką. Tu również nasz postój zdeterminował piękny widok za oknem. Niby ta sama panorama co wcześniej, ale z zupełnie innej perspektywy. Szkoda tylko, że jest tak szaro i ponuro…
Dalej przekraczamy granicę i stromą drogą w dół zjeżdżamy do słowackiej wioski Osturnia. Wydaje nam się, że byłyby to fantastyczne tereny na rower. Tylko trochę kondycji trzeba mieć. Fajnie byłoby tu wrócić kiedyś latem lub wczesną jesienią. W Ostruni jest podobno kilka wartych zobaczenia zabytków rusińskiej architektury ludowej. Ale odpuszczamy i jedziemy dalej. Może kiedyś jak będziemy tu w bardziej przyjaznej porze roku… Następnie kierujemy się na Spiską Starą Wieś. Widoki są przepiękne.
Przekraczamy granicę w Sromowcach i kierujemy się dalej w stronę Czorsztyna. Tu robimy kolejną przerwę i spacerujemy na Majerz. Łapiemy w kadry kolejne ładne widoki i następnie wracamy do Nowego Targu. Przejechaliśmy około 80 km i poznaliśmy nowe bardzo ładne okolice. Na pewno kiedyś tam wrócimy, niekoniecznie samochodem.
Niedziela, 10 stycznia
Dziś pozostał nam jedynie długi powrót do domu.
Czy powtórzyłabym taki wyjazd i wróciła zimą na dłuższy urlop do Nowego Targu bądź Zakopanego? Zdecydowanie nie. Wszechogarniający smog potrafi skutecznie popsuć wypoczynek. Człowiek zamiast odpocząć i odetchnąć świeżym powietrzem zmuszany jest wdychać toksyczne i śmierdzące opary. Mimo wszystko mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni…