Tak naprawdę tzw. „długi weekend majowy” rozpoczął się dla mnie już w piątkowe popołudnie. Po pracy, razem z bagażem (objuczony jak jak ;-) ) udałem się na warszawski Dworzec Centralny, aby wsiąść w pociąg do Katowic. Tym razem wybór padł na „prestyż”, czyli pociąg EiC. Tradycyjne już drobne wpadki, takie jak „miejsce przy oknie” bez okna, albo odwrotne zestawienie wagonów niż zapowiadane nie przeszkodziły w sprawnym i planowym odbyciu podróży. Gorsze było co innego. Po drodze otrzymałem wiadomość, że samochód, którym nazajutrz mieliśmy wyruszyć skoro świt do Czech wylądował u mechanika. A jego odbiór przewidziany jest na 11…