[22-24.03.2013] Beskid Mały

Wyjazd planowany był od dawna. Miała być babska wyprawa, gdzieś w góry. Cel bliżej nieokreślony. Był pomysł na Pilsko, był pomysł na Klimczoka, ale ostatecznie padła decyzja, że jedziemy na Rajd na Powitanie Wiosny. Jako że wyjazd był planowany jeszcze w lutym wszystko wskazywało na to, że będzie wyjazd iście wiosenny. Kto by pomyślał, że zima nie da za wygraną i będziemy brodzić w śniegu.

Piątek, 22 marca

Wyprawę zaczynam już w piątek, bo żeby dojechać do Katowic na 7 rano w sobotę trzeba by wstać w nocy a tego staram się unikać jak mogę. Tak więc już w pracy tęsknie spoglądam w stronę południa.

WidoWarszawa widziana z XIX piętraSobota, 23 marca

W sobotę wczesna pobudka. Krótki spacer na dworzec. Ekipa na peronie jest, no to jedziemy! W Bielsku szybka przesiadka na autobus do Żarnówki Małej i już ok. godz. 10 jesteśmy na miejscu. A tak naprawdę dopiero na początku trasy.

Zapora w Żarnówce Zaczynamy wędrówkę żółtym szlakiem. Najpierw asfaltem dosyć stromo w górę.

Początkowa część żółtego szlaku na Hrobaczą ŁąkęPóźniej już tylko w lesie brniemy w głębokim śnieg.

Żółty szlak na Hrobaczą ŁąkęTempo jest mordercze. Czas letni przejścia na Hrobaczą Łąkę wynosi 2h, my zdobywamy szczyt w niecałe 1,5h. Nie ma czasu na podziwianie widoków, nie ma czasu na pstrykanie zdjęć. Na Hrobaczej Łące znajduje się Dom Turystyczno-Rekolekcyjny, w którym robimy sobie przerwę na wysuszenie przepoconych ubrań, zjedzenie czegoś i uzupełnienie płynów. Niestety ze względu na bardzo niską temperaturę panującą wewnątrz, ubrań nie udało się wysuszyć. Pora wyruszać, bo trasa przed nami jeszcze długa. Chmur coraz mniej, niebieskiego nieba coraz więcej. Idziemy czerwonym szlakiem w kierunku Przełęczy u Panienki, dalej przez Groniczki i schodzimy niebieskim szlakiem do przełęczy Przegibek. Idzie się dobrze, bo głównie po płaskim i z górki. Na przełęczy znowu chwila przerwy. Herbatka, kanapka, batonik. Robimy zakupy % na wieczorną zabawę i w górę. Niestety z powodu mrozu rozładowały się wszystkie komplety baterii, więc zdjęć z tego odcinka trasy brak.

Wdrapujemy się niebieskim szlakiem aż na Magurkę. Jest ciężko. Zaczyna się odzywać kolano, które już kiedyś było kontuzjowane. Zmęczenie daje o sobie znać, ale to już ostatnie w tym dniu podejście. I to jest pocieszające. Widoki piękne.

Hrobacza Łąka widziana z MagurkiWidok na Bielsko z niebieskiego szlaku na Magurkę Widok na wschodnią część Beskidu Małego z niebieskiego szlaku na MagurkęDookoła nas pięknie ośnieżone i oszronione drzewa.

Końcówka niebieskiego szlaku na Magurkę Na Magurkę docieramy jak zwykle przed czasem. Tutaj znowu przerwa w schronisku na nabranie sił, których na dzisiaj niewiele już zostało i wyruszamy czerwonym szlakiem w świetle zachodzącego słońca na ostatni już w dniu dzisiejszym odcinek trasy. Do Chatki Rogacz.

Ostatni odcinek trasy dzisiejszego dniaPo obiadokolacji i wieczornej zabawie idę spać jako jedna z pierwszych, bo padam na twarz ze zmęczenia.

Niedziela, 24 marca

Niedzielny poranek wita nas pełnym słońcem. Zapowiada się kolejny ładny dzień.

Chatka RogaczWidok z Chatki Rogacz Skrzyczne widziane z Chatki RogaczPo śniadaniu następuje szybka decyzja. Postanawiamy odłączyć się od grupy iść dziś na Magurkę, Czupel i dalej czerwonym szlakiem do Łodygowic. Znów mamy piękną pogodę i piękne widoki. Na Magurce robimy pierwszy postój. Dziś tempo wycieczki zdecydowanie bardziej przystępne. Po kilku zdjęciach, herbatce i ciastkach ruszamy dalej na Czupel.

Czerwony szlak z Chatki Rogacz na MagurkęWidoki znów nas rozpieszczają. I nawet mocno wytężając wzrok udaje się wypatrzyć Tatry!

Widok na Tatry z niebieskiego szlaku na CzupelTowarzyszą nam również widoki na Babią Górę i Pilsko oraz na Jezioro Międzybrodzkie.

Babia GóraJezioro MiędzybrodzkieKolano doskwiera coraz bardziej. Od połowy trasy schodzę niestety na prostej nodze, gdyż kolana nie da się już zginać. Szlak ostro schodzi w dół, co powoduje, że zmrożony, przyjemny śnieżek zamienia się w śniegowo-błotną breję. Drepczemy ostatnie metry asfaltem i dochodzimy do stacji kolejowej Łodygowice. Niestety pociąg, na który przyszliśmy nie przyjechał, więc jedyne co nam pozostało to czekać godzinę na kolejny. Wsiadamy do pociągu i wracamy do domu.

Warunki pogodowe sprawiły, że  Rajd na Powitanie Wiosny był bardziej Rajdem na Pożegnanie Zimy, ale i tak warto było jechać. W dwa dni udało się przejść prawie całą zachodnią część Beskidu Małego. Pokonaliśmy ok. 25 km i 1100 m podejścia. Jednak takie rajdy to nie dla mnie. Ja wolę po górach chodzić w małej grupie (tak do 5 osób), swoim tempem, robić przystanki na jedzenie i picie kiedy mi się podoba, nie martwić się, że jak stanę na chwilę porobić zdjęcia to już nie dogonię grupy i podziwiać widoki wtedy kiedy mam na to ochotę, czyli jak najczęściej.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.