Lipiec. Lato. Długie Dni. Weekend. Postanawiamy wyskoczyć w Tatry ze znajomym z mojej pracy. Niestety z uwagi na inne plany wyjazd w piątek wieczorem nie wchodzi w grę. Więc ruszamy w sobotę rano. O 3 rano. W zasadzie w nocy. Plan jest ambitny, bo od razu z parkingu chcemy iść w góry. Jazda gierkówką idzie sprawnie, w Częstochowie zatrzymujemy się na kawę. Dalej autostrada A4 i zakopianka. I tu zaczynają się dramaty. Od Lubienia korek w którym tracimy ok. 1h. Ale kulminacja nieszczęścia następuje na drodze z Nowego Targu w kierunku Łysej Polany. Jest ekstremalnie ciasno, wleczemy się „noga za nogą”. Wygląda na to, że nie tylko my wpadliśmy na pomysł wyjazdu w góry. A że mieliśmy „dość daleko” to jesteśmy późno. Na Wierchu Poroniec policyjna blokada – przepełnił się parking na Palenicy Białczańskiej, zajęte są pobocza na całym odcinku do Łysej Polany (nic to, że zakaz). Udaje nam się pokonać policyjną blokadę mówiąc, że jedziemy na Słowację. I faktycznie na Słowacji, nieopodal granicy znajdujemy możliwość zostawienia auta w obejściu jednego z zabudowań (za symboliczne 20pln). Przez te manewry zrobiło się prawie południe. Słabo.
Kierujemy się w kierunku Doliny Roztoki i przechodząc obok siklawy kierujemy się do Schroniska w Dolinie 5 Stawów Polskich. Kto był ten wie, że szlak choć niezbyt trudny jednak jest całkiem długi, a podejście pod Ścianę Stawiarską przy Siklawie niezwykle nużące. Zarwana noc zaczyna przypominać o sobie – idę coraz wolniej i zaczynam łapać się na tym, że przysypiam w marszu. Ale słabości udało się pokonać i idziemy dalej. W schronisku niewielki posiłek i narada co dalej z wycieczką. Mieliśmy iść na Szpiglasową Przełęcz, ale zrobiło się późno, więc odpuszczamy. Postanawiamy przejść do Schroniska nad Morskim Okiem przez Świstową Czubę (szlakiem niebieskim). Jako, ze godzina była już popołudniowa to na szlaku nie mijaliśmy wielu turystów, a nad Morskim Okiem udało nam się znaleźć miejsce przy stole! ;-)
Później już tylko powrót asfaltem do Łysej Polany, w końcowej fazie złorzecząc na busiarzy dla których byliśmy nieatrakcyjnymi klientami (do Zakopca za kilkanaście złociszy wzięli by nas z pocałowaniem reki, ale turystę chcacego jechać tylko na 5% trasy (Palenica – Łysa) za parę złotych lepiej zostawić na przystanku…) Wrrr, może dożyjemy normalnej komunikacji zbiorowej pod Tatrami (pierwsze jaskółki już są….).
C.d.n…