Kolejnego dnia, już wyspani, atakujemy Tatry od słowackiej strony. Skoro świt jedziemy do Szczyrbskiego Plesa (przez Jurgów) i po zaparkowaniu auta kierujemy się czerwonym szlakiem w kierunku Popradzkiego Plesa.
W schronisku nad jeziorem zjadamy śniadanie i delektujemy się wspaniałą pogodą. Po krótkim popasie ruszamy dalej – niebieskim szlakiem w stronę naszego dzisiejszego celu – Koprowego Wierchu (Koprovsky stit). W miarę jak wchodzimy coraz głębiej w głąb Doliny Mięguszowieckiej na niebie pojawia się coraz więcej chmur, później stają one coraz ciemniejsze. Generalnie pogoda się psuje. Nad Wielkim Hincovym Plesem słońce jest już tylko wspomnieniem, co gorsza okoliczne szczyty są w chmurach.
Mimo to decydujemy się na kontynuowanie wycieczki i rozpoczynamy forsowne podejście Wyżną Koprową Przełęcz (Vysne Koprovske Sedlo) położoną na wysokości 2180 m n.p.m., a wiec ok. 200m poniżej szczytu. Zmęczeni zatrzymujemy się na odpoczynek na przełęczy i wtedy… zaczyna grzmieć.
Krótka narada i decydujemy, że miejsce w którym się znajdujemy nie jest dobre, aby „przywitać się” z burza. Co więcej, na Koprowym będzie jeszcze gorzej. Podejmujemy decyzję o odwrocie. schodzimy w dół w akompaniamencie groźnych, burzowych pomruków. Na osłodę pozostaje nam podziwianie niewielkiego stada kozic wędrujących Doliną Mięguszowiecką.
A burza? Burza ostatecznie przeszła bokiem.
Czyżby mottem wyjazdu miały być „niezrealizowane plany”? Cóż, „na osłodę” zatrzymujemy się w naszej ulubionej pizzerii w Starym Smokowcu – polecamy: [klik]