[12-14.03.2016] Ateny po raz pierwszy cz. 2

Niedziela, 13 marca

Dziś pogoda za oknem lepsza, w związku z tym postanawiamy rozpocząć dzień od wycieczki na Likavitos. Jest to najwyższe wzniesienie Aten. Co prawda ma zaledwie niecałe 300m n.p.m., ale względna różnica wzniesień powoduje, że wydaje się być całkiem wysoką górą. Droga z naszego hotelu na Likavitos prowadzi przez mniej reprezentacyjne części miasta.


Na Likavitos można się dostać na różne sposoby. Najłatwiej kolejką. My jednak nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zdobyli go na własnych nogach. A droga na szczyt jest bardzo przyjemna. Idziemy alejką wśród agaw i opuncji. Roślinność jest dość egzotyczna. Momentami, jeśli tylko popatrzy się we właściwą stronę ma się wrażenie, że jest się w górach, a nie w samym środku wielkiego miasta. Spacer na szczyt licząc od podnóża góry zajmuje około 15 minut, a widoki z góry są fantastyczne. Ale akurat dzisiaj jest dość mgliście, więc szału nie ma.

Do szczytu już niedaleko
Na szczyt prowadzi asfaltowa alejka wśród opuncji i agaw
Widok z Likavitos na Akropol i morze
Akropol
Ogrom miasta jest imponujący

Z Likavitosa spacerem kierujemy się w stronę Stadionu Panateńskiego. Położony jest on pomiędzy dwoma wzgórzami co powoduje, że trybuny są ukształtowane naturalnie. Zbudowany został już w IV w. p.n.e. Mógł pomieścić do 80 tys. widzów. Został odkopany w 1870 r., a już po 26 latach, po rekonstrukcji odbywały się na nim letnie igrzyska olimpijskie.

Następnie kierujemy się na Monastiriaki na polecane przez znajomych gyropity celem wypełnienia żołądków, ponieważ teraz przed nami większa wycieczka. Jedziemy do Pierusu, czyli największego portu Grecji. Na Monastiriaki wsiadamy w metro, które bezpośrednio dowozi nas na miejsce. Pireus to już osobne miasto, oddalone od Aten o około 8 km. Jest to zarazem trzeci co do wielkości port na Morzu Śródziemnym. Pireus położony jest na półwyspie. Okolice samego portu nie są zbyt ładne, ale im bliżej przeciwległego brzegu półwyspu tym ładniej. Można tu znaleźć przyjemną marinę, port rybacki i ciekawe knajpki.

Widok z Pireusu w kierunku Aten

Spacerowym tempem dochodzimy do stadionu Olympiakosu, gdzie wsiadamy w tramwaj i jedziemy w kierunku Glifady. W konsternację wprawia nas fakt, iż na tramwaj czeka dziki tłum, ale jesteśmy jedynymi „białymi” pasażerami. Cała reszta wygląda na ludność arabskiego pochodzenia. Zagadka wyjaśnia się kilka przystanków dalej. Okazuje się, że na terenie dawnego kompleksu olimpijskiego (tego, gdzie odbywała się olimpiada w 2004 r.) zorganizowano ośrodek dla uchodźców. Mieliśmy w planach zwiedzanie tego kompleksu, a raczej tego co po nim zostało, bo podobno przez 12 lat Grecy doprowadzili to miejsce do ruiny, ale klimat tam teraz panujący trochę nas odstraszył. Chyba nie byłoby tam zbyt bezpiecznie…

Ostatnia część dnia to foty tramwajowe i spacer nadmorską promenadą.

Poniedziałek, 14 marca

Pogoda znów się pogorszyła. Leje. Nad miastem zawisły ciężkie chmury, które nie dają nadziei na jakąkolwiek poprawę pogody. Trudno, bagaże zostawiamy w przechowalni w hotelu i z parasolami w rękach ruszamy na zwiedzanie. Najpierw udajemy się w kierunku agory, ale nie tej starożytnej tylko obecnej. To taki nasz odpowiednik targu tylko z większym rozmachem. Co ja bym dała, żeby mieć takie miejsce z tak ogromnym wyborem świeżych ryb i owoców morza…


Następnie kierujemy się na kolejne niezdobyte przez nas jeszcze wzgórze Aten – Filopapposa. To kolejny bardzo ciekawy punkt widokowy na Ateny, a szczególnie na Akropol. Na szczycie wzniesienia znajduje się pomnik Filopapposa – rzymskiego senatora i konsula.

Widok ze wzgórza Filopapposa na Akropol. W tle Likavitos


Ze wzgórza Filopapposa kierujemy się do podnóża Akropolu, gdzie znajduje się Hefajstejon – jeden z najlepiej zachowanych zabytków starożytnej Grecji. To świątynia z V w p.n.e. poświęcona Hefajstosowi i Atenie.


Ponieważ bezustannie leje, chcąc się osuszyć, postanawiamy zwiedzić Muzeum Agory znajdujące się w budowli o nazwie Stoa Attalosa. Jest to współcześnie zrekonstruowany portyk z II w p.n.e. W międzyczasie przestaje na chwilę padać, więc jeszcze robimy szybki spacer po starożytnej agorze. Następnie niespiesznie wracamy do hotelu po bagaże i jedziemy na lotnisko.

Starożytna Agora
Widok z Agory na Akropol
Stoa Attalosa – Muzeum Agory

Ateny nie powalają swoim pięknem. Architektura pozostawia wiele do życzenia w tym mieście. Jednak znajduje się tu kilka uroczych miejsc, trochę ciekawych i ważnych historycznie starożytnych zabytków. I właśnie z tego względu myślę, że warto tu przyjechać. To co jest naprawdę urocze to rosnące prawie na każdym kroku drzewka cytrusowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.