Wyczekiwany przez wiele miesięcy długi urlop w końcu nadszedł. Dawno minęły czasy, kiedy wakacje trwały 3 miesiące. Teraz pozostał krótki urlop, który zwie się długi, ponieważ trwa „aż” całe dwa tygodnie. Jak to się zmienia perspektywa jak człowiek zacznie pracować?
Pomysłów było kilka, założenie jedno – wyjazd ma nie nadwyrężyć naszego budżetu. Tak więc wymarzona Norwegia oddala się w bliżej nieokreśloną przyszłość. O morzu czy jeziorach nawet nie myśleliśmy. To jest dobry pomysł na przedłużony weekend, ale nie na dwa tygodnie, tak więc nikogo chyba nie zdziwi, że znów wybyliśmy w góry. Ale żeby urozmaicić wyjazd, podzieliliśmy go na dwie części – pierwsza obejmowała nocleg w Nowym Targu i „zaliczanie” Beskidu Sądeckiego, Pienin i Gorców; druga Zakopane i Tatry.
Sobota, 3 sierpnia
Ruszamy pociągiem w stronę Krakowa wcześnie rano, bo już kilka minut po piątej. Całe szczęście w pociągu mogę z powrotem zapaść w sen i tym sposobem wyspana budzę się już gdzieś przed samym Krakowem. Tam w przydworcowej galerii handlowej zjadamy śniadanie i czekamy na jeszcze jednego uczestnika naszej wycieczki – Łukasza. Ok. 10 wsiadamy do autobusu, który zawozi nas do samego Nowego Targu.
Na dziś nie mamy konkretnego planu, tak więc robimy spacer po mieście,
zjadamy najpyszniejsze lody, jakie można dostać w Polsce
i idziemy na zachód słońca.
Niedziela, 4 sierpnia
Na dziś przewidziana jest krótka, rozruchowa wycieczka po Beskidzie Sądeckim. Musimy dostać się do Szczawnicy. Niestety cywilizowana komunikacja w tym rejonie została zastąpiona busową, której wszelkie wady odczuwamy już przy pierwszej podróży – jazda na sardynki (lub glonojady), trzymanie piętrowo bagaży na kolanach, głowie, gdziekolwiek i pan kierowca, dla którego bus był z gumy i nie było opcji, żeby kogoś z przystanku nie zabrać. Taki mały dramacik…
Szczawnica przeszła w ostatnich latach sporą zmianę na plus. Budynki, które jeszcze kilka lat temu popadały w ruinę zostały ładnie odnowione, to samo dotyczy parku, alejek, placów. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni.
Pomimo wczesnej pory odczuwamy już dość wysoką temperaturę. Z centrum wędrujemy wzdłuż żółtych znaków w kierunku placu Dietla
i dalej przez Bryjarkę
do Schroniska Pod Bereśnikiem.
Widoki na Tatry i Pieniny mamy piękne, ale upał daje się mocno we znaki. W schronisku odpoczynek na uzupełnienie wypoconych płynów i czas na drugie śniadanie.
Dalej podążamy żółtym szlakiem na Dzwonkówkę. Był plan, żeby jeszcze odbić na przełęcz Przysłop, która jest dobrym punktem widokowym, jednak upał zdecydowanie odciągnął nas od tego pomysłu. Stąd wędrujemy czerwonym szlakiem do Krościenka, gdzie kończymy wycieczkę. Ludzi, których spotkaliśmy na dzisiejszym szlaku można policzyć na palcach jednej ręki. Lubię takie klimaty.
Poniedziałek, 5 sierpnia
Po małym rozruchu czas na kolejną wycieczkę, tym razem na pograniczu Pienin i Beskidu Sądeckiego. Celem na dziś jest Bacówka na Obidzy.
Ponownie ruszamy busem do Szczawnicy, tam przesiadka na kolejnego busa i w ten oto sposób znajdujemy się w Jaworkach. Wysiadamy przy wejściu do Wąwozu Homole, jednak to nie tędy prowadzi nasz dzisiejszy szlak. My wędrujemy dalej asfaltem żółtym szlakiem w kierunku Białej Wody i Wąwozu Międzyskały. Dziś pogoda bez zmian czyli upał.
Pniemy się w górę wąwozem pomiędzy ciekawymi skałkami. Nabierając wysokości możemy podziwiać coraz to szerszą panoramę. Widać Pieniny, Gorce… Niestety szlak prowadzi cały czas odsłoniętym terenem, więc jesteśmy już mocno wymęczeni palącym słońcem.
Żółtym szlakiem dochodzimy w okolicę Przełęczy Rozdziela.
Tam obieramy szlak niebieski i wędrujemy w stronę wyczekiwanej z utęsknieniem Bacówki. Szlak niebieski całe szczęście prowadzi lasem i dużo mniej nachylonym terenem. Bacówka to tak naprawdę spory, bardzo ładny budynek oferujący noclegi i posiłki. Jedzenie jest pyszne. Takie dania jak pierogi czy kluski na parze panie kucharki robią na miejscu (udało mi się podejrzeć zamawiając posiłki) co u mnie bardzo punktuje dane miejsce. Widoki spod Bacówki piękne. Widać Beskid Sądecki i dolinę, w której położona jest Piwniczna- Zdrój.
Bardzo polecam to miejsce! Po godzinnym popasie wybieramy szlak czerwony, którym kierujemy się z powrotem do miejsca gdzie rozpoczęliśmy dzisiejszą wycieczkę.
O ile na żółtym szlaku na Przełęcz Rozdziela spotykaliśmy co jakiś czas turystów o tyle od przełęczy aż do Jaworek nikogo (z wyłączeniem okolic Bacówki). Podoba mi się ten Beskid Sądecki. Trzeba tu będzie jeszcze przyjechać kiedyś.
Wtorek, 6 sierpnia
Upał nie odpuszcza a raczej z dnia na dzień się wzmaga. Co by tu robić, żeby się „nie zajechać”. Postanawiamy pojechać po raz kolejny do Szczawnicy, wypożyczyć rowery i przejechać się wzdłuż Dunajca. Był to dobry pomysł, bo Droga Pienińska w większości jest ocieniona i nad wodą, co powoduje (chciałoby się napisać przyjemny chłodek) znośną temperaturę.
Dojeżdżamy do Czerwonego Klasztoru – miejscowości, która wzięła swą nazwę od znajdującego się tam dawnego klasztoru kartuzów i kamedułów.
W planach mieliśmy dalszą trasę wzdłuż Dunajca, aż do Zamku w Niedzicy, jednak jazda w tym upale w pełnym słońcu mogłaby się źle skończyć, dlatego decydujemy się na małą kąpiel w Dunajcu i krótki odpoczynek pod Trzema Koronami.
Wracamy tą samą drogą, ponieważ w Szczawnicy musimy oddać wypożyczone rowery. Wyszło nam, ze przejechaliśmy niecałe 40km. I tak nieźle jak na taką pogodę.
Środa, 7 sierpnia
Gdybyśmy pojechali na wakacje do Egiptu podejrzewam, że warunki atmosferyczne mielibyśmy takie same. Na dziś przewidujemy dzień odpoczynku. Jednak dzień odpoczynku to nie leżenie do góry brzuchem. Dziś jedziemy zwiedzić 2 zamki – w Niedzicy i Czorsztynie. Z Nowego Targu jak zwykle busem udajemy się do Niedzicy. Tutaj najpierw idziemy na zaporę na Jeziorze Czorsztyńskim, skąd rozpościerają się bardzo ładne widoki na oba zamki. Po krótkim spacerze i kilku zdjęciach podążamy w stronę zamku. Jest to częściowo odrestaurowana średniowieczna warownia.
Pomimo wczesnej godziny ludzi jest już tutaj sporo. Zamek bardzo ładny, warto zapłacić parę złotych za bilet i zobaczyć jak wygląda od środka.
Drugi zamek znajduje się na przeciwnym brzegu Jeziora Czorsztyńskiego i gdyby nie promowa przeprawa ciężko byłoby się tam przedostać bez własnego samochodu. Statkiem jednak przepływamy tę odległość w jedyne 10 minut.
W Czorsztynie znajdują się ruiny gotyckiego zamku z XIV w. Jednak nie wchodzimy już do środka. Spacer z przystani na strome wzgórze, na którym znajduje się zamek dał nam nieźle popalić i nie mamy już siły chodzić po słońcu. A niestety na przystanek, gdzie podjeżdża bus, który zabierze nas do Nowego Targu przed nami jeszcze długa droga w pełnym słońcu, pod stromą górę. Przy przystanku przeżywamy chwile grozy ponieważ rozkłady jazdy, który posiadaliśmy nie zgadzają się z tym wiszącym a ponadto bus się spóźnia. Dalszy spacer do głównej drogi na Nowy Targ odsłoniętymi polami z pewnością by nas wykończył do reszty. Całe szczęście spóźniony, bo spóźniony, ale bus przyjeżdża.
Czwartek, 8 sierpnia
Czwartek to dzień, w którym w Nowym Targu odbywa się słynny targ. Trzeba w takim razie go koniecznie odwiedzić. Na dziś i tak zapowiadane jest 37 st. w cieniu, więc żadna wycieczka nie wchodzi w grę. Na dworze czuję się jak w piekarniku z włączonym termoobiegiem. Postanawiam wyjść ponownie z pokoju dopiero po zachodzie słońca. Wieczór upływa nam na zajadaniu jak co dzień pysznych lodów.
Piątek, 9 sierpnia
To już ostatni dzień w Nowym Targu a wciąż nie udało się zrealizować wycieczki na Turbacz. Dziś ostatnia szansa. Żeby ominąć największe upały wsiadamy w autobus, który zawozi nas do Obidowej (miejsca, gdzie zaczyna się szlak) już o 6:30. O 8 meldujemy się w Schronisku na Starych Wierchach. Niestety pomimo wczesnej godziny jest już gorąco, a na Turbacz stąd są ponad 2 godziny marszu. Ponadto widoków nie ma wcale z powodu dużego zamglenia, a na dodatek na popołudnie zapowiadają burze. To wszystko powoduje, że zamiast na Turbacz idziemy do Rabki przez Maciejową. To również daleka droga (mapa pokazuje ponad 2 godziny), ale przynajmniej będzie z górki. Tak więc wolnym tempem w godzinę dochodzimy do Schroniska na Maciejowej.
Tutaj organizujemy krótką przerwę. Z powodu coraz większego zachmurzenia i zapowiadanych burz i ulewy schodzimy szybkim krokiem do Rabki. Szlak jest malowniczy.
Wieczorem faktycznie przychodzi solidna burza, jednak całe szczęście my jesteśmy już w Nowym Targu.
Sobota, 10 sierpnia
Sobota to dzień przeprowadzki a zarazem pożegnanie z Łukaszem, ponieważ w Tatry jedziemy już sami. Po wczorajszej burzy temperatura się znacznie obniżyła. Jest mgliście i pada, ale dzięki temu możemy się schłodzić po tym tropikalnym tygodniu.