[1-2.05.2015] Bella Italia #1 – Jedziemy!

Piątek, 1 maja

Ruszamy skoro świt z Katowic. Dzisiejszy cel to Graz, czyli mamy do przejechania jakieś 600km. Przez całe Czechy leje rzęsisty deszcz, wszak to majówka i ja już zdążyłam się do takiej pogody przyzwyczaić. (Kilka lat temu wybraliśmy się na majówkę w czeskie góry. Lało bite 5 dni… Dopiero w dzień wyjazdu mogliśmy zobaczyć, że są tam faktycznie jakieś góry). Całe szczęście zaraz po przekroczeniu granicy w Mikulovie rozpogadza się i co jakiś czas wygląda słońce. W samo południe przejeżdżamy przez Wiedeń. Do tej pory droga minęła szybko i sprawnie (niestety ciut za szybko o czym przekonujemy się dopiero po powrocie do Polski). Ku mojemu rozczarowaniu nie zatrzymujemy się na odpoczynek w tym mieście. A szkoda, bo bardzo lubię Wiedeń. Jednak na dziś mamy jeszcze w planach zwiedzanie Grazu, więc nie ma czasu do stracenia. Dalej mkniemy autostradą zatrzymując się jedynie na jakieś „przerwy techniczne”. Dojeżdżamy na miejsce popołudniu. Zostawiamy bagaże w hotelu i idziemy na miasto. Jak na maj to temperatura mogłaby być trochę wyższa, no ale grunt, że nie leje. Muszę przyznać, że całkiem ładny ten Graz (ale zaraz zaraz, znajdź nieładne miasto w Austrii…). Jest to drugie co do wielkości i znaczenia miasto w Austrii. Kręcimy się po centrum, starym mieście, wzgórzu zamkowym (na którym nie ma żadnego zamku, a jedynie wieża zegarowa) i jedziemy do Mariatrost. W ten sposób, chodząc i zwiedzając czas nam upływa aż do wieczora.

Sobota, 2 maja

Ruszamy ponownie z samego rana. Dziś zmierzamy już na nasz pierwszy kemping. Do Peschiery mamy niecałe 600km, czyli trasa podobna jak poprzedniego dnia. Tyle, że bardziej malownicza. Autostrada przez Austrię dostarcza ciekawych alpejskich widoków, czasem nawet zatrzymujemy się na parkingach/stacjach benzynowych tylko po to, aby zrobić kilka fotek. Pogoda idealna. Jednak najpiękniejsze widoki dostarcza odcinek od granicy austriacko-włoskiej do Udine. Naprawdę warto przejechać się tym odcinkiem ze względu na widoki na Alpy Julijskie. Niestety po przekroczeniu granicy i przejechaniu na drugą stronę Alp pogoda diametralnie się zmienia. Nad nami pojawiają się ciemne chmury, temperatura leci mocno w dół i co jakiś czas unosi się mgła. Hmmm… spodziewałam się innej pogody o tej porze roku we Włoszech. Od Udine jedziemy dalej autostradą aż do samej Peschiery, ale już bez żadnych ciekawszych widoków. Teren się wypłasza i nie ma na czym oka zawiesić.

Włosi również mają długi weekend, więc w okolicach Jeziora Garda zaczynają się korki, wjazd na kemping zajmuje nam sporo czasu, podobnie jak rejestracja. Ale kiedy już siadamy w swoim domku w końcu możemy odetchnąć. Jest pięknie. Kemping położony jest nad samym jeziorem, na południowym jego brzegu i schodzi wprost na plażę. Jest to tak jakby małe miasteczko, ponieważ na terenie kempingu znajdują się restauracje, sklepy, baseny z różnymi atrakcjami wodnymi itp.

Wieczorem testujemy jeszcze „kempingową” restaurację – pizza przyzwoita (jak na Włochy, w Polsce zostałaby przez nas oceniona zdecydowanie powyżej oczekiwań). Idziemy też przywitać się z jeziorem, które jest tak duże, że wygląda jak morze. Pewnie to za sprawą unoszącej się lekkiej mgły, może przy dobrej widoczności byłoby widać jakiś odległy brzeg. Według przewodnika taka mgła to standard nad Jeziorem Garda. Prawda jest taka, że przez najbliższe dni z jej powodu słońca nie zobaczymy…
Wieczorem idziemy jeszcze na spacer do Peschiery. Jest to niewielka miejscowość, z ładnymi zabudowaniami oraz twierdzą. Wracamy na kemping bulwarem wzdłuż brzegu jeziora. Jest uroczo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.