[20-23.11.2015] Listopadowy, deszczowy Rzym (cz. 1)

Kiedy w maju opuszczaliśmy Włochy, po 19 dniach spędzonych na podróżowaniu po północnej i środkowej części kraju, nie mieliśmy pojęcia, że jeszcze w tym samym roku wrócimy do Włoch ponownie. Kiedy jednak pod koniec lata pojawiła się świetna oferta Ryanaira, postanowiliśmy wybrać się raz jeszcze i odwiedzić stolicę. Jako dziecko spędziłam z rodzicami jeden dzień w Rzymie w ramach wakacji spędzanych w okolicy Neapolu. Niestety wtedy z racji zbliżającego się roku milenijnego wiele zabytków było w rusztowaniach. To był długi dzień, od bladego świtu do późnej nocy. Jednak Rzym to temat zdecydowanie szerszy i nie da się go opanować w jeden (nawet bardzo długi) dzień. Ale planowane przez nas trzy dni to już coś. Kilka dni przed naszym wylotem był zamach w Paryżu, a w dzień naszego wylotu w mediach pojawiła się wiadomość, że kolejne zamachy planowane są w Mediolanie i Rzymie, tak więc wyjazd jawił się trochę nerwowo… No ale przecież nie będziemy go z tego powodu odwoływać.

Wpis będzie krótkim opisem tego co udało nam się w te 3 dni zobaczyć. Nie będzie tu informacji historycznych, których w Internecie i tak jest pod dostatkiem. Nie ma sensu się powtarzać. Fakt, że wpis pojawia się na blogu dopiero po 2,5 roku powoduje, że ciekawostki lub praktyczne informacje również wyparowały z pamięci. Całe szczęście, że pozostały zdjęcia, które pomagają odtworzyć wyjazd.

 Piątek, 20 listopada

Wylatujemy tradycyjnie w piątek zaraz po pracy. Po przylocie, mimo późnej pory, w drodze z dworca do hotelu zahaczamy o knajpkę, w której raczymy się pizzą i domowym winem. Uwielbiam te klimaty… Listopadowa noc, przyjemna temperatura, otwarte knajpki, gwar… Widać, że miasto żyje.

Sobota, 21 listopada

Zwiedzanie Rzymu postanawiamy rozpocząć od Koloseum, czyli Amfiteatru Flawiuszów, który jest chyba najbardziej rozpoznawalnym zabytkiem Rzymu i jedną z najwspanialszych antycznych budowli, które dotrwały do naszych czasów. Nazwa „Koloseum” wzięła się od nazwy 35-metrowego kolosa – posągu Nerona, który stał obok amfiteatru. Widownia była w stanie pomieścić ponad 50 tysięcy widzów. Jednak do Koloseum nie tak łatwo się dostać. Mimo listopada i padającego deszczu kolejka do wejścia jest długa i swoje trzeba odstać. W wyniku ostatniego ataku terrorystycznego i zapowiedzi kolejnych atmosfera w Rzymie jest nieco nerwowa. Na każdym kroku stoi wojsko z karabinami. Również na wejściu do Koloseum zostajemy dość szczegółowo przeszukani. Amfiteatr zwiedzamy w deszczu. I szans na poprawę pogody niestety nie widać.

Kolejka do Koloseum

Z Koloseum udajemy się do Bazyliki Św. Klemensa, jednej z najwspanialszych bazylik w Rzymie, a następnie do Bazyliki Św. Jana na Lateranie, najważniejszej katolickiej świątyni na świecie.

Bazylika Św. Klemensa
Bazyliki Św. Jana na Lateranie

Następnie Adam wynegocjował czas na tramwajowe foty, więc snujemy się po mieście, głównie w okolicach akweduktu. Tak to już jest, że niestety każdy nasz wspólny wyjazd (no prawie każdy, bo zdarzają się miejsca, w których komunikacji publicznej nie ma) zawiera element „focenia” tramwajów/autobusów/pociągów itp. W czasie deszczu niestety jest to jeszcze bardziej uciążliwe niż zwykle.

Kiedy zaczyna zapadać zmierzch dochodzimy do Watykanu. Spacerujemy po placu Św. Piotra, który o zmroku jest pięknie podświetlony. Do Świąt Bożego Narodzenia pozostał zaledwie miesiąc, więc trwają prace nad stawianiem choinki i stajenki. Na placu zauważamy budkę, w której mieści się poczta watykańska, więc wykorzystujemy okazję wysłania pocztówek z tego kraju. Kiedy jest już zupełnie ciemno kierujemy się w stronę zamku Świętego Michała, przechodzimy mostem Świętego Anioła i zapuszczamy się gąszcz uliczek starego miasta, którymi dochodzimy do Piazza Navona, dużego placu z pięknymi fontannami. Plac powstał na ruinach starożytnego stadionu i zachował jego rozmiary. Fragmenty jego pozostałości można odnaleźć w piwnicach w północnej części placu.

Tybr widziany z Mostu św. Anioła
Urocze uliczki starego miasta
Piazza Navona
Może lizaka z papieżem?

Stąd mamy już zaledwie dwa kroki do kolejnego ważnego zabytku, mianowicie Panteonu. Jest to podobno jeden z najlepiej zachowanych starożytnych zabytków w Europie. Świątynia została wzniesiona w 125 r. ku czci najważniejszych rzymskich bóstw, a w VII wieku została zaadoptowana na kościół chrześcijański. Wnętrze budowli jest imponujące. Rotundę pokrywa kopuła o średnicy prawie 45m. Światło wpada tylko przez jeden otwór zwany okiem. Otwór nie jest przykryty, więc posadzka jest wklęsła i posiada rowki pozwalające na odpływ wody. W ścianie wykute są nisze, w których kiedyś znajdowały się posągi bóstw. Dziś mieszczą się tu grobowce włoskich królów i artystów.

Dalej idziemy w kierunku Fontanny di Trevi, która moim zdaniem nocą prezentuje się dużo lepiej niż za dnia. Jest pięknie podświetlona, jednak tłum jest tu niezmienny, niezależnie od pory dnia.

Snując się uliczkami starego miasta powoli udajemy się w kierunku hotelu. To był bardzo długi spacer. Niestety przez większość dnia chodziliśmy w deszczu, momentami ulewnym. Zziębnięci i przemoczeni wracamy do hotelu. Zasłużyliśmy na odpoczynek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.