Pada. Od samego rana deszcz stuka w parapet. Pada beznadziejnie. bez nadziei na przejaśnienie, choćby częściowe. Ale nie przyjechaliśmy się tu wylegiwać w łóżkach. Nie jest łatwo, ale podejmujemy decyzje o ruszeniu tyłków.
Tylko co tu robić? Pada naiwne pytanie: może u sąsiadów nie pada? A więc ruszamy do Włoch. Po niedługiej jeździe dojeżdżamy do Tarvisio. Tutaj tez pada.
a więc jedziemy dalej. Z powrotem na Słowenię – kierunek Bovec. Może pod drugiej stronie gór nie pada? Ale pada, pada po drodze, pada i po drugiej stronie gór. a szkoda, bo droga prawdopodobnie była widokowa:
Sytuacja staje się napięta. No przecież nie można dnia zmarnować! Robimy krótką naradę i pada propozycja: nieduży wąwóz Tolmin (Tolminska Korita). W razie czego damy radę nawet w deszczu.
Tak też zrobiliśmy. Padać nie przestało, więc w wąwozie byliśmy sami. No i cacy – szkoda tylko, ze wzburzona woda nie miała takiego koloru, jak na zdjęciach, które można znaleźć w internecie. Niezależnie od tego miejsce jest godne polecenia i warte odwiedzenia. Całe zwiedzanie zajmuje godzinkę, a trasa nie jest trudna.
Do Kranjskiej Góry wróciliśmy drogą okrężną, jadąc bocznymi drogami i podziwiając (w deszczu, a jakże!) prowincjonalne słoweńskie miejscowości.
Całość wycieczki wyglądała +/- w ten sposób. Szukając pogody zrobiliśmy ponad 200km, objeżdżając kawał Słowenii: