[1.09-3.09.2012] Łeba

Dawno nie byliśmy nad morzem. Postanowiliśmy nadrobić braki i odwiedzić nasz Bałtyk.?Na tapecie? były dwa cele: Sarbinowo Morskie oraz Łeba. Ostatecznie stanęło na tym drugim?

31.08 wieczorem

Późnym wieczorem wsiadamy do pociągu TLK do Kołobrzegu. Mamy zamiar dojechać do Lęborka. Po drodze, około północy czeka nas jeszcze przesiadka w Kutnie ? na dworcu znanym pewnie wielu z piosenki Kazika. Żeby było śmieszniej to pociąg z którego mieliśmy wysiąść w Kutnie także jechał przez Lębork, ale nie udało nam się upolować w nim już miejsc leżących. Co innego w TLK z Łodzi, którego łapaliśmy na dworcu ?gdzie pękają oczy?*. TLK do której wsiedliśmy w Warszawie spóźniona, ale na szczęście nie na tyle, aby popsuć nam przesiadkę. Kuszetka, do której wsiadamy w Kutnie naturalnie nieco już zużyta, niestety z ogrzewaniem podkręconym ?na full?. Niestety mieliśmy dwie góry. Cóż… nie mieliśmy za bardzo innego wyboru.

1.09

Bardzo wczesna pobudka i nieco wymięci lądujemy grubo przed 8 w Lęborku. Stąd mieliśmy mieć PKS do Łeby, ale okazało się po raz kolejny, że rozkład w internecie nie zawsze odpowiada temu ?w terenie?. Sytuację uratował busiarz, który zabrał nas na pokład i zawiózł do Łeby. Było jeszcze zbyt wcześnie na meldowanie się w pensjonacie, wiec postanowiliśmy iść na plażę. Obraliśmy kierunek ?do morza? i przez śpiącą Łebę zawędrowaliśmy na wymarłą plażę. Tam spożyliśmy śniadanie i oddaliśmy się rozmyślaniom przy wtórze szumu fal i skrzeczących mewach.
Po 10 udaliśmy się do pensjonatu. Do tej pory nie jesteśmy pewni, czy mieli gdzieś zanotowaną naszą rezerwację, ale na szczęście wolnych miejsc nie brakowało. Po odświeżeniu się, udaliśmy się na eksplorację Łeby ? szczególnie portu i okolic falochronu. Oczywiście nie zapomnieliśmy o wrzuceniu czegoś na ruszt ? padło na knajpkę rybną tuż przy nabrzeżu portowym współpracującą z ?pubem?, który szczycił się, ze sprzedaje ponad 100 gatunków piw. Raciborskie z beczki smakowało wybornie :-)
Spacer oraz nie do końca przespana noc sprawiły, że poczuliśmy się senni, więc udaliśmy się do pokoju na godzinna drzemkę, która w ostateczności trwała duuużo dłużej. Na szczęście obudziliśmy się w porę, aby zdążyć na zachód słońca i porobić parę kiczowatych zdjęć ;-)

2.09

Zebranie się przed 10 i przedpołudniowa msza pozwoliła nam zrealizować plan na niedzielę, jakim było zaliczenie wydm ? głównej atrakcji Słowińskiego Parku Narodowego. Pojechaliśmy do Rąbki melexem, a stamtąd, już pieszo, ruszyliśmy na wydmy. Nie omieszkaliśmy ominąć wyrzutni rakiet zbudowanej w okolicy wydm przez nazistów. Same wydmy, choć nie udostępnione w całości dla turystów robią wrażenie i bezwzględnie warte są odwiedzenia. Jeśli dobrze ustawić kadr to widoki przypominają rozległą pustynię. Efektownie wyglądają też Jezioro Łebsko i Morze Bałtyckie znajdujące się na przeciwległych krańcach wydm. Z wydm mieliśmy w planie wrócić do Łeby plażą, ale samozaparcia, a raczej jedzenia w żołądkach, starczyło tylko do Rąbki. Ale to i tak ładny kawałek?

3.09

Wymeldowanie z pensjonatu i ostatnia wizyta nad morzem zajęły nam czas przed PKS-em do Lęborka (tym razem rozkład sprawdziliśmy w terenie :P). O 12 pojechaliśmy zmęczonym życiem Autosanem do Lęborka, a stamtąd po kilkudziesięciu minutach oczekiwania SKM-ką do Gdyni. W locie zaliczyliśmy obfity obiad, wizytę na Skwerze Kościuszki oraz parę zdjęć trolejbusowych i podstawianą TLK-ą wróciliśmy do Warszawy (o tym, że podróż ciągnęło się jak ser na pizzy chyba nie muszę pisać?)

Parę zdjęć z wyjazdu? Proszę bardzo:

* – od czasu napisania piosenki dworzec przeszedł remont i nie jest tam już tak źle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.