Już ponad trzy miesiące nie byliśmy na wycieczce w górach. Oczywiście jednodniowy wypad w Alpy i wjazd kolejką na szczyt się nie liczy jako górska wycieczka. Korzystając z dłuższego urlopu w Katowicach postanawiamy jeden dzień przeznaczyć na góry. Trasa wyglądała następująco Brenna – Stary Groń – Grabowa – Przełęcz Salmopolska – Smrekowiec – Trzy Kopce – Wisła. Mieliśmy ją w planach już od dawna, ponieważ odcinek szlaku Brenna – Trzy Kopce to jedna z nielicznych tras Beskidu Śląskiego, której do tej pory nie udało nam się zaliczyć.
Całe szczęście dostać się do Brennej komunikacją publiczną nie jest jeszcze dużym problemem (w porównaniu z innymi rejonami Beskidów). Wysiedliśmy w centrum, zrobiliśmy w sklepie szybkie zakupy na drogę i skierowaliśmy się na zielony szlak w stronę Starego Gronia. Pogoda nie była idealna. Było bardzo ciepło i parno, a nas na sam początek czekało strome podejście. Jednak szczyt udało nam się zdobyć w bardzo dobrym czasie.
Dalej szlak prowadził łagodnym grzbietem, co ważne – niezalesionym, więc dookoła roztaczały się bardzo ładne widoki. Tutaj było już zdecydowanie chłodniej i wiał wiatr, więc szło się bardzo przyjemnie.
Mieliśmy ochotę zatrzymać się w Chacie Grabowej, ale niestety została ona zrównana z ziemią i właśnie trwały prace postawienia jej na nowo, jeszcze przed rozpoczęciem sezonu zimowego. Po poziomie zaawansowania prac jakoś słabo to widzę.
Tak więc nie pozostało nam nic innego jak drałowanie dalej w kierunku Przełęczy Salmopolskiej.
Na przełęczy zrobiliśmy sobie przerwę obiadową (pierogi ruskie wyborne!). Po napełnieniu żołądków skierowaliśmy się na żółty szlak w kierunku Trzech Kopców.
Kolejnym punktem przystankowym było prywatne schronisko, a raczej jak o sobie piszą, przytulisko Telesforówka pod Trzema Kopcami. Tutaj również trwała rozbudowa, a bufet miał bardzo skromne menu, więc dobrze, że zjedliśmy obiad już wcześniej. Zrobiliśmy sobie obowiązkowe zdjęcie w kultowym garbusie, uzupełniliśmy płyny i ruszyliśmy dobrze znaną nam już trasę z Trzech Kopców do Wisły.
To jeden z moich ulubionych szlaków, ponieważ jest niezwykle widokowy. Pomimo zmęczenia w nogach szło się nam bardzo dobrze.
W Wiśle uzupełniamy jeszcze kalorie w pizzerii i wracamy do Katowic.
Ludzi na szlaku spotykaliśmy sporadycznie (z wyjątkiem Przełęczy Salmopolskiej, tutaj wycieczki podjeżdżały autokarami, tylko po co?, przecież nie jest to miejsce widokowe, czyżby tylko po to, żeby zjeść w karczmie obiad i wrócić z powrotem na dół?). Zważywszy na stosunkowo dobrą pogodę i dzień weekendowy wydawałoby się, że turystów powinno być więcej. Ostatnio zauważyłam, że po Beskidach chodzi coraz mniej ludzi. Jak dla mnie to dobrze, bo lubię ciszę i spokój w górach. Tylko żeby z powodu braku turystów nie podupadła infrastruktura towarzysząca turystyce górskiej…
Podsumowując. Przeszliśmy 17 km, podeszliśmy pod górę 720m i spędziliśmy bardzo miły dzień.