Na ten weekend już od dłuższego czasu planowaliśmy wyjazd w Tatry. Jednak, w wyniku wciąż pogarszającej się prognozy pogody, która nie napawała chęcią do wyjazdu oraz wędrowania w przemoczonych butach i ubraniach zmieniliśmy plany i pojechaliśmy w góry „nieco” niższe i odległościowo nam najbliższe, mianowicie Góry Świętokrzyskie. Chociaż wysokością góry nie zachęcają, a widoków powalających również brakuje to ponieważ nigdy nie było mnie w tych rejonach jadę z wielką chęcią zobaczenia czegoś nowego.
Najpierw jedziemy do Bodzentyna – małego miasteczka, które pomimo sobotnich godzin południowych wydaje się być uśpione. Zwiedzamy zupełnie wymarły rynek (niestety cały wybetonowany, bez skrawka czegoś zielonego), wchodzimy do gotyckiego kościoła parafialnego z XV w. i oglądamy ruiny zamku wzniesionego w XIV w. Z zamku nie zostało niestety zbyt wiele.
Następnie jedziemy do Świętej Katarzyny, skąd będziemy „atakować” Łysicę – najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich, 612m n.p.m. Pomimo brzydkiej pogody – siąpi deszcz i jest mgła – turystów wędrujących razem z nami jest całkiem sporo. W niecałą godzinkę dochodzimy na szczyt, siedzimy chwilę (co nie było wcale takie łatwe, ponieważ turystów na szczycie mimo odstraszającej pogody było dużo więcej niż ławeczek, których swoją drogą było całkiem sporo) i schodzimy na dół do samochodu. Niestety szczyt był spowity gęstą mgłą, więc nie dane nam było podziwiać widoków.
Kolejnym punktem dnia jest zdobycie Łysej Góry, najpopularniejszego szczytu Gór Świętokrzyskich. Wsiadamy do samochodu i jedziemy do Huty Szklanej, skąd drepczemy w deszczu, asfaltem na szczyt. Po drodze oglądamy wał kultowy i gołoborza.
Na szczycie zwiedzamy klasztor – Święty Krzyż. Jest to najstarsze polskie sanktuarium. Klasztor został wybudowany w I połowie XII w. Niestety bazylika jest w trakcie remontu i wysoki żuraw psuje mocno okoliczny krajobraz.
W planach był również zamek w Chęcinach, ale zabrakło nam czasu. I bardzo dobrze, bo jak się później okazało zamek również jest w trakcie remontu (jak wszystko, co ostatnio zwiedzamy), tak więc wsiadamy do auta i wracamy do Warszawy.
Góry Świętokrzyskie są całkiem przyjemne, jednak są na tyle daleko od Warszawy, że wolę nadłożyć trochę drogi i dojechać w Beskidy, które są dużo bardziej górskie. Gdyby jednak Góry Świętokrzyskie były ciut bliżej Warszawy, na pewno byłyby dobrym celem na weekendowe wycieczki.